Historia klubu

Historia

Historia klubu

Historia

Wspomnień czar

GRZEGORZ CHODAK (Aktualnie zawodnik UKS-u Szopienice)

Poproszono mnie o to żebym w skrócie opisał moje 16 lat spędzone w klubie i porównał jak to było kiedyś i jak jest teraz. Więc na początek zacznę może od porównań bo zmieniło się praktycznie chyba wszystko oprócz zasad gry w piłkę nożną. Przede wszystkim zmienił się obiekt z Naszego starego budynku na nowy Miejski obiekt sportowy. Może i ma to swoje plusy np. takie że boisko jest równe i dostępne do gry praktycznie przez cały rok ale jak dla mnie zdecydowanie więcej jest minusów takich jak to że nie do końca możemy się czuć jak u siebie bo musimy dostosowywać się do zasad panujących na obiekcie i po meczu nie bardzo mamy gdzie wspólnie posiedzieć np. przy piwku a kiedyś praktycznie po każdym meczu u siebie palił się grill była kiełbaska i piwko siadaliśmy wszyscy i budowaliśmy atmosferę teraz nawet jak po meczu wybieramy się na piwo to idzie Nas garstka a fajnie by było gdyby chodzili wszyscy ale mimo to atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. Na starym obiekcie była salka na której siadaliśmy wspólnie przed meczem i rozmawialiśmy, był też stół do pink-ponga więc zdarzały się fajne turnieje jednym słowem był to obiekt który miał swoją duszę a teraz do dyspozycji mamy praktycznie tylko szatnie a za resztę np. siłownie czy saunę trzeba już zapłacić dla porównania mogę powiedzieć że kiedyś jak zimą trenowaliśmy na sali to saunę mieliśmy za darmo. Jeśli chodzi o treningi to mamy teraz dużo większe możliwości bo kiedyś np. budowało się siłę biegając z kolegą na plecach pod górkę a teraz mamy do wszystkiego profesjonalny i nowoczesny sprzęt. Szkoda tylko że młodzież w tych czasach nie za bardzo ma ochotę z tego korzystać i często woli siedzieć w domu więc śmiało mogę powiedzieć że podejście młodzieży też się bardzo zmieniło. Ja kiedyś przez bardzo długi okres byłem najmłodszy w drużynie ale wiedziałem jakie obowiązki do mnie należą a teraz młodzież po treningu pierwsza ucieka do szatni zamiast pozbierać i odnieść sprzęt. Na koniec mogę powiedzieć że kiedyś było dobrze i teraz też jest dobrze a będziemy robić wszystko żeby było jeszcze lepiej więc nie jestem w stanie porównać kiedy było lepiej bo każdy czas ma swój urok.

DANIEL KACZOR (Były zawodnik HKS-u Szopienice, obecnie trener Podlesianki Katowice)

Na pierwszy trening poszedłem w 1992 mając 10 lat. Wtedy oczywiście nikt nie słyszał o rocznikach. Na HAKSIE byli trampkarze, juniorzy i seniorzy. Tak więc w szatni było nas z 40 w kilkuletnim przedziale wiekowym. Trener to ŚP Bercik Zielosko. To był klimat. Wyjazdy autobusami z huty, przedmecze seniorów i stary budynek z gospodarzem, przepompowanymi piłkami i spadającymi getrami po starszych wiązanymi pod kolanem sznurówkami – to nie wróci. No oczywiście buty KORNERY. W ten sposób pograłem kilka lat a następnie pokopałem trochę w Stadionie Śląskim i na Instalu(Hetmanie) w juniorach. Więcej jednak grałem w futsal. Do HKS wróciłem już jako senior i zostałem do końca. Po kolei grałem u Pana Henryka Wojtynka, Tadzia Durczyńskiego, Jurka Stankowicza, Wojtka Pawlaka, Adama Dobrowolskiego i kilka występów u Pana Zdzisława Engela. 
Nie mam pojęcia ile mam występów w barwach HKS a potem UKS ale można powiedzieć, że na pewno ponad 10 sezonów powalczyłem dla Szopienic. W tym bardzo duża część jako kapitan drużyny. Niestety moja przygoda zakończona została w 2012 roku zerwanymi więzadłami krzyżowymi, po których próbowałem jeszcze wracać do gry ale ponowna identyczna kontuzja skutecznie „wyleczyła” mnie z gry w piłkę nożną. Były to niezapomniane chwile, o niektórych nawet chyba nie można tu wspominać. Zaczynając na corocznej nieudanej walki o awans do A klasy, treningi na „starej Haksie”, wyjazdy na mecze busem od Diobła, imprezy integracyjne, jedyny za moich czasów obóz przygotowawczy seniorów. Podejrzewam, że takiej ekipy, która tu się przewinęła w tym czasie nie powstydziłby się sam Real Madryt. W międzyczasie z ataku schodziłem przez pomoc, aż do ostatniego obrońcy gdzie zostałem na dłużej (dzięki Wojtek). Nie zamieniłbym tych sezonów na grę w wyższych ligach a nawet za granicą. Kilka sezonów to naprawdę dobra gra naszej drużyny i walka do ostatniej kolejki o awans do upragnionej Aklasy. Z najbardziej zapamiętanych to sezon kiedy walczyliśmy z odrodzonym AKS Chorzów, który miał po swojej stronie wszystko i wszystkich a jednak nie przyszło im łatwo, rezerwami Gieksy, rezerwami Ruchu, Mysłowicami kiedy to na 3 lub 4 mecze do końca mieliśmy mega przewagę, której nie potrafiliśmy utrzymać. Mam nadzieję, że obecna kadra wyciągnie wnioski, nie popełni błędów mojego pokolenia i zdobędzie wreszcie okręgówkę dla Szopienic a potem więcej. Powodzenia chłopaki.
Od 2006 roku kiedy to skończyłem AWF Katowice utworzyliśmy ze ŚP prezesem Stanisławem Ochodkiem drużynę rocznika 1998/1999, którą prowadziłem przez 9 lat, wychowując moim zdaniem kilku naprawdę ciekawych zawodników. Był to wspaniały okres – jeden z najlepszych w moim życiu. Treningi, rozgrywki ligowe, turnieje, wyjazd do Berlina na międzynarodowy turniej piłkarski, obozy sportowe krajowe i zagraniczne. No i Mikołajkowy Turniej Piłki Nożnej organizowany przez nasz rocznik którego zrobiliśmy kilka edycji z wielką „pompa”, udziałem telewizji, klasowych drużyn. Można powiedzieć, że byliśmy prekursorami aktualnie robionych turniejów halowych przez nasze grupy młodzieżowe. Z tego miejsca, korzystając z okazji chciałbym serdecznie wszystkim za ten czas podziękować. Wszystkim, którzy brali w tym udział. 
Miałem jeszcze epizody we władzach klubu – jedna kadencja w zarządzie, praca jako koordynator trenerów grup młodzieżowych. Tam też mimo kilku kadencji i różnych ludzi na różnych stanowiskach poznałem wiele ciekawych osobistości, które będę wspominał do końca życia. To dzięki tej pracy zostałem doceniony w OZPN stając się wiceprzewodniczącym do spraw młodzieżowej piłki nożnej w podokręgu Katowice oraz otrzymałem brązową odznakę za zasługi. To wszystko dzięki UKS Szopienice
Teraz pomimo tego, że aktualnie pracuję w innym klubie jeśli tylko czas pozwala staram się bywać na meczach drużyn, turniejach dzieciaków, brałem też udział w międzynarodowym meczu oldbojów Polska – Niemcy. Wszystko dlatego, że to Szopienice. Dzielnica, z którą nie tak łatwo się rozstać. To nie tylko zwykły klub i zwykła praca. Niech pamiętają o tym wszyscy zawodnicy. Młodzi i starzy. Trenerzy. Zarząd i osoby wspomagające. To nie praca na pół sezonu żeby się wybić i iść gdzie indziej. TO UZALEŻNIA.
Pozdrowienia dla wszystkich udzielających się w dobrym celu.
Specjalne podziękowania dla mojej żony, która te wszystkie lata znosi moje popołudniowe i weekendowe nieobecności w domu.”

GRZEGORZ OBERAJ (Aktualnie zawodnik UKS-u Szopienice)

To tak, moja przygoda z ówczesnym Hks-em Szopienice zaczęła się gdy po jednym z meczów szkolnych, nauczyciel W-F(w szkole nr 43 w Szopienicach)i jednocześnie zawodnik HKS-u p.Krzysztof Nowosielski wręczył mi do wypełnienia kartę zawodniczą i jednocześnie zaprosił na treningi HKS-u.W tym czasie byłem już kibicem HKS-u, i chodziłem na wszystkie mecze domowe, które zawsze były rozgrywane w niedziele rano. Do dziś pamiętam nazwiska prawie wszystkich zawodników z tamtej drużyny, w której występował również „Małpka”czyli obecny trener seniorów UKS-u. Pamiętam, że imponowali mi dwaj bramkostrzelni napastnicy „Kalwa” i „Cichy”, a także fenomenalne stałe fragmenty gry Pana Henryka Wojtynka, pracującego aktualnie na obiekcie, gdzie rozgrywa mecze UKS. Boiskiem, oraz barakiem, który znajdował się za jedną z bramek „rządził” p. Erwin, dość nerwowy chłop, prywatnie mój wujek. Najpierw występowałem w drużynie trampkarzy, potem w juniorach. Po meczach każdy z nas dostawał w nagrodę bombonierkę, potem z tego zrezygnowano, ponieważ po każdym meczu boisko było pełne cukierków, ponieważ chłopcy woleli toczyć wojny na cukierki niż je konsumować. Po jednym z meczów z GKS-em Katowice przegranym przez nas bodajże 9-1, trenerzy grup młodzieżowych GKS wypatrzyli nas trzech (K.Kmietowicz,M.Sznaucner,i ja) i chcieli przeprowadzić transfer do GKS-u. Był z tym problem, ponieważ Prezes klubu p.Plutecki nie chciał się zgodzić na transfer. Ostatecznie przeszliśmy całą trójką do GKS-u, bodajże za 15 piłek i stroje piłkarskie. Obecny UKS to już zupełnie inna bajka, przede wszystkim inny obiekt, inne boisko, sztuczna trawa. Ale ludzie z okresu mojej młodości w dalszym ciągu uczestniczą aktywnie w Uks-ie, czy to jako kibice, czy też w innej roli(m.in.Platini,Ernest,Ce.).To chyba wszystko z moich wspomnień:)”

ADAM DOBROWOLSKI (Były zawodnik HKS-u, UKS-u Szopienice. Obecnie pierwszy trener UKS- Szopienice)

Tadeusz Durczyński był pierwszym moim trenerem, później przyszedł do klubu Krzysztof Nowosielski i to on był naszym trenerem. Tadek poszedł do juniorów, po około dwóch latach Tadek został trenerem seniorów a Rysiek Badura był wtedy trenerem Juniorów gdzie już grałem, jednocześnie trenując z seniorami. W drużynie seniorów wszyscy wspomniani trenerzy grali, czyli Tadek Durczyński, Krzysztof Nowosielski, Rysiek Badura oraz Henryk Wojtynek, który był moim trenerem u schyłku HKS-u Szopienice. Tak więc wszyscy trenerzy zostali dobrymi można powiedzieć przyjaciółmi

ROBERT GNIDA (Były zawodnik HKS-u, UKS-u Szopienice)

Od najmłodszych lat interesowałem się piłką nożną. Swoją przygodę z klubem HKS Szopienice rozpocząłem w wieku 12 lat, czyli w 1988r, zasilając szeregi drużyny trampkarzy. Moim pierwszym trenerem był Krzysztof Nowosielski, który także uczył mnie W-fu w szkole. Wówczas HKS Szopienice posiadał jeszcze drużynę juniorów oraz seniorów. Tworzyliśmy zgraną ekipę, która w większości wywodziła się z jednego podwórka i szkoły. Jako młodzi adepci piłki wszyscy chętnie uczestniczyliśmy w ciekawych zajęciach, na których można było się wiele nauczyć od naszego trenera, który także reprezentował barwy HKSu. W drużynie trampkarzy miałem przyjemność grać m.in. z Grzegorzem Oberajem, Mirosławem Sznaucnerem czy Krzysztofem Kmietowiczem, którzy zaistnieli na boiskach wyższych klas rozgrywkowych czy nawet reprezentacji Polski. Następnie przeszedłem do drużyny juniorów. Naszym trenerem był Henryk Wojtynek, który był zarówno dobrym nauczycielem piłkarskiego rzemiosła, jak i aktywnym wówczas piłkarzem drużyny seniorów. Mimo, że warunki treningowe nie były tak dobre jak obecnie, zwłaszcza jeżeli chodzi o boisko piłkarskie, które nie należało do najrówniejszych, wszyscy chętnie uczestniczyliśmy w treningach nie zważając na przeciwności. Mieliśmy bardzo dobrą i ambitną drużynę, która osiągał dobre wyniki. W wieku 17 lat zadebiutowałem w drużynie seniorów, gdzie grałem z moimi dotychczasowymi trenerami tj. Krzysztofem Nowosielskim, Henrykiem Wotynkiem oraz innymi starszymi kolegami, m.in. obecnym trenerem drużyny seniorów UKS-u Szopienice Adamem Dobrowolskim, od których mogłem się wiele nauczyć. Wówczas trenował nas nieżyjący już Bernard Zielozko, a drużyna HKS Szopienice występowała wtedy w klasie B. Niestety, podajże w 1996 roku drużyna seniorów została rozwiązana. Rozłąka z drużyną HKS-u Szopienice trwała do 2004 roku, kiedy to można powiedzieć reaktywowana została drużyna seniorów, która pod wodzą trenera Jerzego Stankowicza, a następnie Tadeusza Durczyńskiego i Wojciecha Pawlaka walczyła o awans do klasy A rozgrywek piłkarskich. Wówczas w większości z młodszymi kolegami staraliśmy się osiągnąć jak najlepsze wyniki. Niektórzy z nich jak: Grzegorz Chodak, czy Karol Koperniak do dzisiaj reprezentują barwy UKS-u Szopienice. Mimo, że swoją przygodę z grą w UKS-ie Szopienice zakończyłem w 2007 roku, to do dnia dzisiejszego bacznie śledzę poczynania swoich młodszych kolegów na boisku i trzymam za nich kciuki, aby osiągnęli oni jak najlepsze wyniki.

JACEK SZPAK (W latach 1979-1983 zawodnik HKS-u Szopienice)

Przede wszystkim trzeba gryść trawę, oddać serce, trzeba walczyć. Żeby się wspierali i poszli za siebie w ogień. Trzymam kciuki, jestem sercem z klubem

KRZYSZTOF KMIETOWICZ (Były zawodnik HKS-u Szopienice)

„Wszystko zaczęło się jak miałem 11 lat to wtedy chodziłem na HKS i obserwowałem jak pierwsza drużyna grała mecze oraz podpatrywałem jak młodzież w moim wieku trenuje na bocznym boisku HKS-u. Któregoś dnia odważyłem się i zapisałem do klubu aby rozpocząć treningi. A potem to już jakoś poszło, po dwóch latach trafiliśmy w trójkę wraz z Grzesiem Oberajem oraz Mikiem Sznacnerem do GKS-u Katowice i tam przechodziliśmy przez wszystkie kategorie wiekowe aż do pierwszej drużyny która w tym czasie grała w najwyższej klasie rozgrywkowej czyli Pierwszej Lidze i to można powiedzieć było spełnienie marzeń z dzieciństwa. Potem nasze drogi się rozeszły i każdy z rożnym powodzeniem kontynuował swoją przygodę. 
Moje motto życiowe „Co cie nie zabije to cie wzmocni…” 
Jak miałbym coś przekazać młodym adeptom UKS-u Szopienice którzy zdecydowali się na grę w piłkę nożną to pamiętajcie że to najpiękniejszy sport na świecie i spełniajcie swoje marzenia, niezależnie od problemów życiowych i przeszkód dążcie do celu…
Pozdrawiam i życzę sukcesów”